Recenzja książki Jerzego Urbana

Wódka, zbrodnia i wielkie uszy

Jerzego Urbana przedstawiać chyba nikomu nie trzeba, jednak w mojej głowie narodził się pomysł wstępu, w którym zarzucę kilka faktów o tej interesującej personie, aby później płynnie przejść do sedna sprawy czyli recenzji jednej z jego książek, a dokładniej to jedynej jaką miałem przyjemność do tej pory przeczytać. Urban urodził się w roku 1933 w Łodzi, pochodził z rodziny żydowskiej, jednak nie była ona ortodoksyjna i wolała raczej asymilować się z Łodzianami. Od lat 50. do 70. nasz bohater zajmował się dziennikarstwem oraz publicystyką. W okresie tym nawet dostał zakaz publikowania pod prawdziwym nazwiskiem. Lata 80. dla Urbana były romansem z polityką, piastował funkcję rzecznika prasowego Rady Ministrów PRL i zajmował się propagandą tak dobrze, że prawicowy polityk i historyk Ryszard Bender nazwał go „Goebbelsem stanu wojennego” (za co zresztą został bezskutecznie pozwany przez Urbana). Po transformacji ustrojowej stworzył tygodnik „NIE”, którego jest redaktorem naczelnym. W 2004 roku znalazł się na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika “Wprost”. Dziś znany jest najbardziej ze strony Tygodnika „NIE” na Facebooku, której adminem jest Michał Marszał – człowiek, który ewidentnie zdaje sobie sprawę z bieżących nurtów w memach i doskonale prowadzi owy fanpage. Sam Jerzy Urban określa się jako ateista, a tygodnik “NIE” znany jest z treści antyklerykalnych.

Książka, którą zamierzam zrecenzować nosi tytuł „Wszystkie nasze ciemne sprawy”. Została wydana w roku 1974 i była to druga książka uszatego Jerzego. Jeśli kogoś to obchodzi – wyczytałem w niej, że pierwszy nakład liczył nieco ponad 50 000 egzemplarzy i kosztowała 45 zł za sztukę. Zanim przejdę do jej opisania zdradzę jeszcze w jaki sposób wpadła ona w moje ręce. Podczas ostatniego pobytu u mojej babci w Bielsku-Białej buszowałem w szafach poszukując jakichś starych i ciekawych lektur. Dość mocno zdziwiłem się widząc tam książkę Urbana, gdyż z tego co pamiętam, dziadek działał w Solidarności i nawet miał przez to niezbyt przyjemne przygody z MO. Zgodzić się chyba można, że książka „Goebbelsa stanu wojennego” na półce opozycjonisty nie jest zbyt oczywistą pozycją. Dziadka się o to zapytać nie mogłem, gdyż nie żyje już grubo ponad 20 lat, więc spytałem się mojego ojca, który wyjaśnił, iż mimo przeciwnych stron barykady dziadek bardzo lubił twórczość Urbana i jego styl pisania.

Po tym przydługim wstępie wreszcie mogę przejść do sedna, czyli o czym jest książka „Wszystkie nasze ciemne sprawy”. Stanowi ona zbiór około osiemdziesięciu krótkich opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest kryminalny aspekt. Każda z niedługich opowieści ma innych bohaterów oraz miejsce akcji, ale we wszystkich przewija się szeroko pojęta zbrodnia – czy to podwójne nieumyślne spowodowanie śmierci, błąd lekarski w postaci usunięcia migdałków nie tej osobie co trzeba czy próbę sabotowania budowy poprzez dodawanie cukru do betonu. Największym atutem tej pozycji jest wszechobecny klimat PRL-u. Mimo iż nie jest to wyraźnie zaznaczone w tych opowieściach można wyczuć, że cała historia dzieje się w autorytarnym państwie socjalistycznym. Dość częstym przewijającym się elementem jest wódka oraz próba wzbogacenia się poprzez kradzież i różnej maści przekręty. Czytając tę książkę, dodatkowo w oryginalnym wydaniu z 1974 roku, mimo iż o wspomniany wcześniej okres w dziejach Polski nawet się nie otarłem, pożółkłe strony dzieła Urbana wciągnęły mnie 50 lat wstecz i w momencie siedzenia u babci czy podróży pociągiem mogłem poczuć się jak prawdziwy obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Drugim atutem, jak tak teraz o tym myślę to nie wiem czy nawet nie większym niż klimat, jest styl pióra Jerzego Urbana, który niesamowicie przypadł mi do gustu. Wszystkie historie opisuje on względnie poważnie, jednak cały czas można gdzieś w głębi wyczuć tę urbanowską ironię i szyderstwo, jest ona jednak tak świetnie zamaskowana, że na pierwszy rzut oka nawet się o niej nie myśli. Nie jest to jeden czy dwa fragmenty, które sprawiają, że książkę można uznać za ironiczną, sprawia to jej całokształt, co uważam za mistrzostwo. Z książki można odczytać niechęć autora do systemu, w jakim żyje oraz absurdów, które na co dzień serwuje on człowiekowi. Po przeczytaniu „Wszystkich naszych ciemnych spraw” zacząłem postrzegać Urbana jako dbającego o swój interes człowieka, z którego komunista był taki jak ze mnie tancerz i ustrój ten po prostu pomógł mu realizować swoje cele, co dla mnie nie jest jednoznaczną wadą i nadaje charakteru i tak już wielowymiarowej postaci, jaką Jest Jerzy Urban.
Nie wiem czy to moja nadinterpretacja czy też to właśnie autor miał na celu przekazać tą książką, jednak niezależnie od tego po prostu warto po nią sięgnąć. Bardzo przyjemnie czyta się kolejne kilkustronicowe opowiadania i chłonie się je jedno za drugim. Nawet jeśli nie przekonałem kogoś moim wywodem o stylu literackim Urbana to zapewniam, że chociaż dla samego klimatu PRL warto po tę pozycję sięgnąć, ponieważ niektóre realia mimo upływu już prawie pięćdziesięciu lat niezbyt się zmieniły.

459px-Jerzy_Urban_201920210613_204121
Wiktor Kuprjanowicz

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *